7 dni, 24 piwa i 263 funty pozniej…

Trzeba sobie powiedziec: ta przeprowadzka nie obeszla sie bez strat. Oprocz kilku guzow*, zarowno u mnie jak i u Natalii, do strat nalezy doliczyc 7 dni ciezkiej pracy, spora sumke pieniadzy, malo snu, kilka klotni i duzo zimnych browarow. Oboje jednak czujemy, ze bylo warto. Stworzylilsmy wlasna przestrzen, ktora w jakis tam sposob oddaje nas samych.… Czytaj dalej 7 dni, 24 piwa i 263 funty pozniej…

Garderoba, dzien 4

W koncu udalo mi sie (prawie) ukonczyc garderobe. Jeszcze sie tam nie wprowadzamy bo gdzies musze trzymac narzedzia, wiory i kurz. Plan jest taki, ze jeszcze jedna kondygnacja w mojej szafie, jedna polka na pierdoly, dokupic pare drobiazgow i bedziemy w domu! Doslownie i w przenosni! Wlasciwie to jeden kat mamy juz umeblowany i zamieszkaly… Czytaj dalej Garderoba, dzien 4

Rewolucji ciag dalszy…

Niby caly wolny czas poswiecam na prace, niby jakies tam postepy sa a jednak konca nie widac. Od tej pracy na poddaszu, gdzie nie ma miejsca, w ktorym moglbym sie wyprostowac, zaczynam przypominac australopitka. Ma to jednak swoje zalety. Nawet w najnizszym punkcie naszego strychu nie walne w nic glowa… Praca wre…  …syf jak byl tak… Czytaj dalej Rewolucji ciag dalszy…