„Zaniedbales bloga…”

Grill u Zdankowskich

…takimi oto slowy przywital mnie mail od mamy. Potem jak w telegraficznym skrocie: ze brat noge skrecil, ze mieszkanie prawie sprzedane, ze w Krzywonodze robota wre i zebym odpisal. Cala mama. Ciotka tez tak samo pisze. Dziwne, bo obie polykaja ksiazki i nieobce im slowo pisane. No, ale nic to. Blog zaniedbany, przynajmniej wedlug mamy, i cos trzeba z tym zrobic.

Ostatni tydzien obfitowal w wydarzenia. Juz nawet nie jestem w stanie ulozyc tego wszystkiego w logiczna calosc, wiec sprobuje ulozyc w nielogiczna niespojnosc. Weekend wysypal grillami choc pogoda nie sprzyjala. Wlasciwie to przez wieksza czesc soboty kropilo, a zeby zobaczyc slonce trzeba bylo Polsat odpalic. Goscie jednak zaproszeni byli juz dawno a w moczu czulem, ze nie bedzie tak zle, wiec niczego nie odwolywalismy. Zaprosilismy paru znajomych, z ktorych wiekszosc ostatecznie wyladowala w naszym pokoju na noc. Co niektorzy wiecej czasu spedzili lezac na tapczanie przed telewizorem niz na zewnatrz przy grillu. A ja sie pol dnia staralem i namaszczalem miesiwo sosikami wlasnej produkcji. Byly hamburgery, hot-dogi, szaszlyki w wersji wegetarianskiej i normalnej, polska kielbasa i jej angielski bialy kuzyn. Po cichu liczylem, ze uda sie odpalic basen ale pH bylo niewlasciwe, nie wspominajac o temperaturze wody. Prawda jest taka, ze jeszcze nikt sie w naszej kaluzy nie pluskal 🙁 Jak juz wszyscy sie najedli ale jeszcze nie napili, przenieslismy sie z wodeczka do domu gdzie juz wspolnie obejrzelilsmy Salme Hayek wywijajaca swoim wezem i pojaca Tarantino whisky z dosyc zgrabnego nalewaka. A skoro juz mowa o nalewaku to nalezy wspomniec, ze sie niezle ponalewalismy z telewizyjnej papki. Najpierw w wydaniu polskim a potem angielskim. To nalewanie sie zajelo nam wieksza czesc nocy i dopiero okolo 4 rano Natalia porozstawiala nas po katach a wlasciwie na podlodze.

Grill u Zdankowskich
Goscie porozstawiani po podlodze 🙂

Jobel fotograficzny
tzw. „jobel fotograficzny” – czyli co sie dzieje jak fotograficy pija

Dnia nastepnego obudzilo nas slonce, prawdziwe a nie polsatowe, ktorego tak nam brakowalo dzien wczesniej. Szybkie sniadanko wywialo nam gosci z domu i po malej sjescie okazalo sie, ze dzien sie kurczy! Udalo nam sie jednak wyskoczyc do centrum gdzie ponownie spotkalismy sie z polowa grillowej gromadki, zrobilismy male zakupy i kilka zdjec. Potem przypomnialo nam sie, ze czeka nas jeszcze jeden grill i ruszylismy na Rostelle. To byl pozegnalny grill Dominiki, ktora po kilku miesiacach badan wracala do kraju i do meza, ktory stesknil sie bardzo tymi „rozjazdami” 😉

fot. Marek Chilicki
fot. Marek Chilicki
Niedzielne spotkanie-pozowanie-i-min-strzelanie

W piatek mozna mnie bylo znalezc w okolicach Old Street, gdzie w piwnicy 333 odbyl sie maly koncercik Ashley Hicklina. Spotkalem sie tam z Basia, ktora byc moze bedzie z nim wspopracowac i chciala zobaczyc go ponownie na zywo. Historia jest dosyc pokretna i pokazuje jak malym miastem jest Londyn. Ale od poczatku…

Basia to nasza znajoma, ktora udziela sie na skrzypcach w kilku projektach muzycznych. Miedzy innymi z Kinzli, ktora to poszlismy zobaczyc w zeszlym roku. Tegoz samego wieczoru wystepowalo kilkoro innych artystow i tam tez po raz pierwszy spotkalem Ashley’a. Jego muzyka i granie zrobily na mnie duze wrazenie i jego nazwisko tak sie jakos zaplatalo w moje zwoje. Jakiez bylo moje zdziwienie kiedy niedawno skontaktowal sie ze mna Kevin, menadzer Shereen, i zaproponowal mi wspolprace przy promocji nowo odkrytego artysty – Ashley Hicklina. Jak sie pozniej okazalo, ten sam Ashley intensywnie e-mailowal z Basia w sprawie kolaboracji muzycznej!!! Taki ten London maly…

Basia Bartz
Basia w 333

Ashley Hicklin
Ashley Hicklin w 333

Jesli dobrze zagladam do wlasnej pamieci, to weekend poprzedzily spotkania z panem Jackiem Lawikiem. Pan Jacek, znany tez jako Dziadek Jacek, jest nowym materialem do artykulu nad ktorym pracuje Natalia. Nie bede sie wdawal w szczegoly bo od tych bedzie artykul Natalii. Napisze tylko, ze wysluchanie jego historii zajelo nam dwa dni…

Dziadek Jacek
Natalia i Jacek Ławik

Ponadto, trwaja przygotowania do wyprawy „Walia II” – to samo miejsce, inna ekpia. Tym razem zabieram komplet skarpetek i druga pare butow. Bedzie nas osmioro z przewaga plci pieknej. Zaczelo sie wiec kupowanie namiotow, kuchenek turystycznych, kurtek przeciwdeszczowych i wszelkiego rodzaju innych (nie)potrzebnych rzeczy. Juz widze jak znowu w tym miesiacu oszczedzilem….

5 komentarzy

  1. Tomku, dzięki za grilla. Razem z Natalią zorganizowaliście przemiły wieczór i poranek dnia drugiego 🙂 Mam nadzieję, że odespaliście jakoś tę noc i że do następnego weekendu czas upłynie Wam lekko i przyjemnie (na ile to możliwe). Buziaki,

    b.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *