Dlugo mnie na blogu nie bylo! A moze tylko tak mi sie wydaje? W kazdym razie tak duzo sie dzialo, ze nie mialem czasu pisac o tym na biezaco a teraz juz nie pamietam co sie wydarzylo 🙂 Na pewno przypomne sobie w miare pisania ale watpie, ze w kolejnosci chronologicznej. Zaczne wiec moze od tego, ze jestem w pociagu do Glasgow (juz od ladnych 4 godzin) i padam na pysk!
Wstac musialem z Adasiem (taki nowy pomiar czasu, bo dla kur jest jeszcze za wczesnie) i juz o 6:00 bylem na Kings Cross. Nie dosc, ze 5 godzin snu to raczej niedobor w moim przypadku to jeszcze wczoraj, nasze „kobitki” wymyslily nam zajecie na „godzinke pracy”… Ja od rana cierpialem z blizej mi nie znanych powodow (no bo jak mozna miec kaca po kilku piwach?????) i randka z lopata nie wydawala mi sie zbyt zachecajaca. Po godzinie okazalo sie, ze to jeszcze troche potrwa wiec zaopatrzyly nas w odpowiedni atrybut czlowieka pracujacego fizycznie – piwo 🙂 I jak wzielismy sie wszyscy do roboty to az sie sasiadom samochody zakurzyly 🙂 Nie udalo nam sie wszystkiego dokonczyc ale postep jest i brakuje jeszcze tylko jednego podejscia, zeby zamknac ten projekt. Ogrodek przed domem, ktory wczesniej byl plantacja chwastow zostal zrownany z ziemia, dziurawy plot go okalajacy zostal zdemontowany i skonczy najpewniej na ognisku. A tam gdzie wczesniej roslo zielsko bedzie 10cm warstwa kamyczkow. Potem spryskamy to jakims wszystkobojczym srodkiem i bedzie spokoj na kolejne dwa lata 🙂
Piszac, poki co, w trybie odwroconej chronologii musze wspomniec o tych kilku piwkach, ktorych nastepstwa trzymaly mnie w lozku, z dala od swiatla i tupotu mew przez polowe niedzieli. Marek mial malego grilla urodzinowego i wpadlismy na kontrolnego browarka (taaaa…..). Dobrze bylo sie znowu zobaczyc i nadgonic zaleglosci. Biznes im idzie i tylko czekac kiedy beda powiekszac sklad zespolu.
Wczesniej, tego samego dnia razem z Damianem posiedzielismy w mojej ciemni i znowu sie sporo nauczylem. Sprzet prawie kompletny, brakuje tylko termometru i fartuszkow, zeby kolejne wypadki z chemia nie konczyly sie tak jak ostatnio…
A wczesniejsze wydarzenia to tylko zlepek niespojnych mysli… Wiem, ze widzielismy sie z Shereen, przy okazji spotkania z Agnieszka, ktora jest makijazystka i z ktora bede probowal rozkrecic wspolprace fotograficzna. Trzymajcie kciuki! Acha! Dlugi weekend spedzilsimy w Londku i na nowo odkrywalismy jego uroki. Jak sie gdzies dlugo mieszka to jest parcie, zeby kazda wolna chwile spedzic „gdzies indziej” – byle z dala od tego miejsca. W naszym przypadku – Londka. A tak zostalismy na miejscu, poszwedalismy sie po stolicy, zaliczylismy impreze, zobaczylismy sie ze znajomymi… I wszystko byloby pieknie, gdyby ta wakacyjna pogoda w koncu przyszla! Wieczory wciaz sa zimne a temperatura rzedu 12-15 stopni to nie jest maj jaki sobie przypominam!!!!
P.S. Na zdjecia bedziecie musieli poczekac bo wszystkie mam na kompie w domu 🙂
OK. Porcja zdjec:
















Chyba zapomniales wspomniec o 'parapetowie’ Agnieszki?
czekam na zdjęcia
No, wreszcie sa zdjecia, bo jakkolwiek swietnie sie czyta Twoje wpisy, to bez fotografii jest to jak ciasto, pyszne, acz bez nadzienia 😉 lub bez rodzynek – wersja dla tych, ktorzy lubia rodzynki.
… do zobaczenia w niedziele? 🙂
Buziaki